Częstochowa, październik, właśnie nieśmiało przebiło się przez mrok słońce. Spotykamy się w centrum miasta, przy ul. Nowowiejskiego 15, w Środowiskowym Domu Samopomocy typu D, który prowadzony jest na zlecenie Miasta Częstochowa przez Stowarzyszenie na Rzecz Osób Niepełnosprawnych, z Autyzmem i Zaburzeniami Pokrewnymi „Daj mi czas”. Tutaj bladym świtem, gdy miasto budzi się ze snu, już od drzwi wita mnie zapach świeżo mielonej kawy, na którą umówiłam się z Romkiem Kowalczykiem – prezesem stowarzyszenia, człowiekiem o wielu pasjach, talentach i zainteresowaniach.
Magdalena Trzepizur: Romku, na początek dziękuję, że znalazłeś dla mnie chwilę na rozmowę. Wiem, że wiele się dzieje, ale działanie oboje mamy w krwiobiegu i bez tego nie potrafimy żyć, więc liczę na wyrozumiałość. Za chwilę ważne wydarzenie, ale może na początek trochę historii.
Stowarzyszenie „Daj mi czas” działa od 29 marca 2007 roku, i wtedy zostałeś Prezesem, pełniąc tę funkcję do dzisiaj. Pamiętasz początki? Dlaczego powstało stowarzyszenie? Jaki był cel? Kto zakładał organizację?
Romek Kowalczyk: Pomysł zrodził się w 2007 roku. Rada pedagogiczna i rodzice postanowili założyć stowarzyszenie, które powstanie przy szkole i będzie służyło pomocą. Szkoła ma pewne ograniczone możliwości w pozyskiwaniu środków pozwalających na poszerzenie oferty wsparcia i realizacji potrzeb, które my dostrzegaliśmy. I właśnie do tego potrzebne było stowarzyszenie, które oficjalnie powstało z inicjatywy nauczycieli i rodziców uczniów Zespołu Szkół Specjalnych nr 23 w Częstochowie, wtedy jeszcze Szkoły Podstawowej nr 23.
Magda: Przez te 17 lat strategia organizacji pewnie bardzo się zmieniła. Czy zmieniła się grupa docelowa, dla której działania prowadzicie? Czy potrzeby osób, których wsparciem obejmujecie się zmieniły? Jak prowadzi się teraz organizację?
Romek: Początki były trudne. Trzeba było wszystko zorganizować, rozkręcić. Na początku zajmowaliśmy się pomocą tylko i wyłącznie szkole, uczniom, rodzicom. To były jakieś małe eventy, jakieś małe projekty realizowane ze środków pozyskanych z PFRON-u, i tak to trwało kilka lat. Później, pomalutku staraliśmy się rozwijać i profesjonalizować organizację, chociaż chcę wspomnieć, że do tej pory Stowarzyszenie Daj Mi Czas nie jest prowadzone, nazwijmy to, zawodowo. Ja jako prezes jestem czynnym zawodowo pracownikiem etatowym szkoły, także prezesowanie nie jest moim zawodem, jeżeli tak to można nazwać. To samo dotyczy Agaty Banasik (kierownik ŚDS), która jest ze mną od początku i pełni funkcję wiceprezes. Pokazaliśmy się szerzej, wymyślając – bo to jest autorski pomysł naszego stowarzyszenia, w jaki sposób celebrować i organizować akcję „Zapal się na niebiesko dla autyzmu”, czyli z okazji Światowego Dnia Wiedzy na temat autyzmu. Pomyśleliśmy, że dobrze by było wyjść szerzej i wtedy padł pomysł organizacji tego wydarzenia na Placu Biegańskiego w Częstochowie. No i zakończyło się to sukcesem. Przez ten czas było kilka naprawdę dużych wydarzeń, w których koncentrowaliśmy się na zwiększeniu świadomości o osobach z autyzmem.
Magdalena: Wróćmy do najbliższego wydarzenia. Zdradź nam, co się wkrótce wydarzy?
Romek: Tak, tutaj w naszym stowarzyszeniu nigdy nie brakuje nam fajnych pomysłów. Wspólnie z moim kolegą Damianem Drewniakiem już przez kilka lat umawialiśmy się, żeby zrobić sesję zdjęciową. No i w zeszłym roku przy naszym takim dosyć spontanicznym spotkaniu ustaliliśmy, że zrobimy kalendarz. Powstał pomysł, żeby osoby w spektrum autyzmu pokazać oczami Damiana Drewniaka, czyli troszeczkę bajkowo, troszeczkę tak z emocjami. Prezentację zrobiliśmy w Miejskiej Galerii Sztuki, kalendarz rozszedł się bardzo szybko, miał bardzo dobre opinie i wywołał pozytywne wrażenia. Pokazaliśmy „autystów” nie tylko, żeby ich podziwiać na zdjęciach kalendarzowych, ale też po to, żeby sprowokować refleksję. A tegoroczne wydarzenie, no to już zgodnie z naszą taką tradycją, staramy się zrobić jeszcze lepiej i chyba nam się to troszeczkę udaje. Zaprosiliśmy do współpracy Teatr im. Adama Mickiewicza ze swoim potencjałem, czyli wspaniałymi aktorami, no i nieprawdopodobnie pięknym budynkiem. Oczywiście cały czas głównymi bohaterami są osoby w spektrum autyzmu.
Magdalena: No właśnie, spektrum autyzmu. Zaburzenie neurorozwojowe, które charakteryzuje się trudnościami w relacjach z ludźmi i komunikacji, a Ty kreujesz przestrzeń, w której te osoby są w relacjach i komunikują się. I to w jaki piękny sposób. Nie bałeś się, nie miałeś wątpliwości? Skąd w ogóle taki pomysł?
Romek: Ponad 30 lat jestem czynnym nauczycielem w Zespole Szkół Specjalnych numer 23. Przez te 30 lat nabyłem duże doświadczenie, mam wsparcie wiceprezes, która oprócz pełnienia tej funkcji jest też mamą osoby w spektrum autyzmu, w tej chwili już dorosłego Mateusza. Tak sobie myślę, że my tutaj różne rzeczy próbujemy łączyć, z jednej strony mówimy o relacjach społecznych, ale jednak głównym aspektem jest pokazanie jak te osoby funkcjonują, z czym się mierzą. Zresztą wszystkie nasze projekty, które robiliśmy mają na celu to, żeby wychodzić do społeczeństwa albo społeczeństwo zapraszać do osób z autyzmem. Także to nie jest tak, że te osoby powinny się do nas dostosowywać, tylko my też powinniśmy się dostosować do tych osób. I wszystkie te nasze działania, włącznie z kalendarzem są tego typu działaniem. Są aktorzy, jest teatr, jest duże audytorium i są osoby w spektrum autyzmu. Oczywiście wiadomo, że trzeba brać pod uwagę ich możliwości, ich tempo, na to wszystko trzeba zwracać uwagę, ale to wszystko można pogodzić. Myślę, że w każdej sytuacji tylko wystarczą chęci i znalezienie złotego środka. I myślę, że w tych naszych wydarzeniach staramy się jak możemy, żebyśmy wszyscy w naszym społeczeństwie funkcjonowali razem i w harmonii.
Magdalena: Pamiętam prezentację kalendarza w zeszłym roku. Ile towarzyszyło temu emocji, wzruszeń, nie tylko osób takich z zewnątrz, które przyszły, ale też rodziców, którzy opowiadali, że nawet nie wiedzieli, że te dzieci potrafią tak pięknie o sobie opowiedzieć. Te zdjęcia były bardzo poruszające i ja jestem już podekscytowana, czekając na prezentację tego kolejnego. Jaką masz informację zwrotną od osób, które były wtedy zaangażowane w ten poprzedni projekt? Od osób, które były głównymi bohaterami? Czy Ty zauważyłeś jakąś zmianę? Czy tę zmianę też zgłaszają rodzice tych osób, które brały udział w tym projekcie?
Romek: Trudno tutaj mówić o jakiejkolwiek radykalnej zmianie, bo wiadomo, że osoby ze spektrum autyzmu, które poprosiliśmy do tego kalendarza, to są osoby już dorosłe, uczestnicy Środowiskowego Domu Samopomocy typu D, który prowadzimy. I tutaj trudno mówić, żeby po jednym uczestniczeniu w tworzeniu kalendarza coś radykalnie się zmieniło, ale małymi kroczkami jak najbardziej. Zapytałaś o zmiany. Damian kiedyś powiedział, przy którymś tam zdjęciu, on jako człowiek z branży fotograficznej, nie edukacyjnej, zawsze miał przyświadczenie, że nie bardzo można wchodzić w takie bezpośrednie relacje, jakiś dotyk, jakieś przytulenie. Jednak próbował i w odpowiedniej atmosferze jednak były takie relacje z naszymi bohaterami możliwe. Rodzice również byli zadowoleni, że te osoby nie sprawiały nam żadnych problemów przy wykonywaniu zdjęć 🙂 Chcieliśmy pokazać, że nie ma różnicy między aktorem, a osobą w spektrum. Oni na tym zdjęciu na równi. Na równi są piękni, na równi są ważni.
Magdalena: A możesz powiedzieć jak w ogóle wyglądał proces tworzenia takiego kalendarza? Uczestniczyłeś w całym tym procesie? Co się dzieje? Jak to się odbywa? Zdradzisz trochę szczegółów?
Romek: Nigdy nie brakowało mi różnych pomysłów, a jak już coś próbuję zrobić, stworzyć, to jestem w tym wszystkim bardzo zaangażowany i po prostu w tych projektach jestem. I od samego początku w tych dwóch edycjach byłem praktycznie cały czas przy każdym momencie tworzenia, czyli byłem też i przy sesjach. Jak w każdym wydarzeniu, które się organizuję, najważniejszy jest cel, miejsce, ludzie, pomysł. I to wszystko trzeba po prostu zebrać, spiąć i z tych wszystkich rzeczy, które chcemy pokazać, trzeba zrobić jakąś jedną całość. Mogliśmy zrobić ten kalendarz i mogliśmy powiedzieć, hej, mamy kalendarz i go porozdawać. I pewnie gdzieś to by się rozmyło, bo nasze czasy są takie szybkie i tyle się dzieje, że informacja, która jest newsem dnia w środę, w czwartek, wieczorem już zostałaby przebita przez inne wydarzenie. Dlatego staraliśmy się podejść do tego profesjonalnie i zrobić całą kampanię z galową prezentacją. Chcemy o tych zdjęciach porozmawiać, chcemy przedstawić głównych bohaterów.
Magdalena: Jak udało Ci się zaprosić do projektu tak wspaniałych ludzi?
Romek: To wcale nie był duży problem. Pomyślałem sobie, że robimy z Damianem drugą edycję kalendarza i nie chciałem żeby ten kalendarz był taki sam. Myślałem, myślałem i pomyślałem sobie: teatr, budynek teatru, jego wnętrza. No i rozmowa z Magdą Woch, pełniącą obowiązki Dyrektora trwała 98 sekund. Pozostała kwestia to było zaprosić aktorów do tego projektu. No i tutaj też nie było żadnego problemu.
Magdalena: Powiedz czy można wziąć udział w tym wydarzeniu, w prezentacji?
Romek: Można wziąć. Nie wiem czy jeszcze będą bilety, które są w promocyjnej cenie 20 zł. Jeżeli ktoś bardzo chciałby zobaczyć prezentację, a biletów by nie było, można do nas zadzwonić i spytać o zaproszenia.
Magdalena: Jakie jeszcze wydarzenia organizujesz ze Stowarzyszeniem?
Z racji tego, że jak wspomniałem wcześniej, nie przychodzę do pracy w Stowarzyszeniu o godzinie 8 i nie wychodzę o 17, bo pracujemy gdzieś z Agatą zawodowo, dlatego koncentrujemy się na 2-3 rzeczach, które robimy w roku. Staramy się je robić bardzo dobrze i do tej pory od lat prowadzimy akcję „Zapal się na niebiesko dla autyzmu”, która też jest dużą, wielkomiejską imprezą organizowaną od samego początku wspólnie z Zespołem Szkół Specjalnych 23, z racji tego, że jestem nauczycielem tej szkoły. Ta akcja się rozszerzyła się na kolejne gminy.
Magdalena: A „Strefa ciszy”?
Romek: No tak, Strefa Ciszy to rzeczywiście był taki bardzo dobry strzał. Zrobiliśmy troszeczkę takiego zamieszania, bo nawet miałem kilkukrotnie telefony od osób, które pracują w „otoczeniu” Sejmu i były przymiarki do procedowania, nie wiem czy dalej nie są, do przygotowania ustawy, która będzie obligowała wszystkie placówki handlowe i może i nie tylko handlowe do tego, żeby wprowadzić takie godziny ciszy. Chociaż tu muszę powiedzieć, myślę, że takie godziny ciszy to nie tylko udogodnienie dla osób z autyzmem. Myślę, że szerzej dla wszystkich niepełnosprawnych, ale też o dziwo mieliśmy informację zwrotną od seniorów, którzy mówili, że oni chętnie przyjdą wtedy zrobić sobie zakupy, bo nie jest głośno, nie ma tego szumu, nie ma tych reklam. Jestem w trakcie rozmawiania z zaprzyjaźnionymi restauracjami, i możliwościami stworzenia dostępności do skorzystania z oferty dla osób ze szczególnymi potrzebami.
Magdalena: A co dzieje się tutaj w Środowiskowym Domu Samopomocy?
Romek: Prowadzimy ten Dom dla szesnastki osób dorosłych, ze sprzężeniami. Mamy pracownię tkacką, kucharsko-kulinarną, administracyjno-biurową. Wymyśliliśmy kilka cykli, na przykład „się gotuje”, „się maluje”, gdzie zapraszamy znane osoby, aby wspólnie z uczestnikami warsztatów przygotowywali posiłki lub malowali. Dla nas to jest duży sukces, bo jak spojrzę na te osoby sprzed roku, i na zmianę którą w nich obserwujemy to czujemy ogromną satysfakcję i wiemy, że warto było. Takie bardzo prozaiczne czynności jak np. posługiwanie się nożem i widelcem, oni tutaj przez te dwa lata nabyli więcej niż przez całe życie. Bo robią to tutaj systematycznie i rzeczywiście i aż jest miło popatrzeć jak im to fajnie wychodzi. Mamy też swoich stałych przyjaciół. Muszę koniecznie wspomnieć o Aleksandrze i Piotrze Gruszka, którzy wzięli nas pod swoje skrzydła, promują naszą działalność i w różny sposób nam pomagają. Koncentrujemy się na tym, żeby nasi uczestnicy czuli się tutaj przede wszystkim bezpiecznie, bo spędzają tutaj prawie pół swojego dnia życia.
Magdalena: O tym, jak duży wpływ społeczny ma Wasza praca, stowarzyszenie, ŚDS sporo powiedziałeś. A jakie bariery w tej działalności społecznej widzisz? Co jest taką dużą trudnością?
Romek: Nie będę oryginalny. Przede wszystkim to finanse. Jeżeli chcemy zapewnić naszym uczestnikom odpowiednią terapię, odpowiedni poziom usług, które im oferujemy, to musimy mieć na to środki. I to duże środki. Musimy mieć specjalistów, terapeutów, narzędzia i cały wachlarz wsparcia, aby te osoby były odpowiednio zabezpieczone i zaopiekowane.
Magdalena: No to pozwól, że teraz trochę z innej strony. Jakie marzenia ma Romek Kowalczyk? Te zawodowe i te prywatne?
Romek: Mhm. Mhm. Ojejku, no to tak, chciałbym i próbuję zwolnić, bo ja odkąd pamiętam to gdzieś jestem zaangażowany. No i doczekać wesela wnuczki, wnuka. To jest takie, nazwijmy to, przyziemne.
Magdalena: A myślisz o emeryturze?
Romek: Jeżeli chodzi o to zwolnienie, to tak, no z moich trzech rzeczy, które wykonuję gdzieś tam przez 30 lat cały czas, no to pomału chyba trzeba będzie z czegoś zrezygnować, jakoś ustabilizować się i więcej być w domu. A zawodowo, chciałbym skoncentrować się na środowiskowym domu, bo tutaj jest taka nisza, rozkręcamy się i tutaj widzę moją dalszą przyszłość.
Magdalena: Jesteś człowiekiem, który inspiruje innych. Pomagasz innym. Skąd czerpiesz inspirację dla siebie?
Romek: No moja aktywność jest dosyć duża, może to jest swego rodzaju ucieczka, tak mi się wydaje. Niektórzy mają różne formy ucieczek. Ja akurat uciekłem w działanie, staram się mieć zajętą głowę, mieć dużo do roboty. Związane jest to z sytuacją osobistą, bo ponad dziesięć lat temu naszą rodzinę dotknęła dosyć duża tragedia i ja myślę, że tak to chyba poszło, że akurat w moim przypadku rzuciłem się na tak zwane trzy, cztery obszary, trzy, cztery etaty pozwoliły mi to jakoś przeżyć, ale może to się przyłożyło też na rzeczy dobre. Wiesz, jak jest problem, to niektórzy piją, niektórzy robią to czy tamto, musisz sobie to gdzieś zrekompensować, bo inaczej to można zwariować.
Romku, bardzo Ci dziękuję za spotkanie, za rozmowę, za kawę i za to, że jesteś. Życzę sukcesu na każdym polu.
Magdalena Trzepizur
Animator